sobota, 18 kwietnia 2015

Os Lucy cd Liam

Otworzyłam drzwi i weszliśmy. Rea spała pod biurkiem, a zamiast kocyka wzięła z szafy mój zielony sweter. Westchnęłam i usiadłam z chłopakiem na łóżku.
- Teraz się zastanawiam po co tu przyszliśmy - powiedziałam.
- Mmm...
- Może... chodźmy... do mini zoo.
- Czemu do mini zoo?
- Bo tam są kozy - zrobiłam maślane oczka.
- Lubisz kozy?
- Kocham kozy, w rezydencji mam nawet jedną - uśmiechnęłam się.

Pięć minut i byliśmy na miejscu. Weszłam do zagrody z kozami i barankamini czekając na chłopaka. Baranki od razu uciekły myśląc pewnie, że zaraz je zjem. Kozy wręcz przeciwnie. Ukucnęłam. Trzy podbiegły do mnie i zaczęły się łasić. Głaskałam je, a one szczęśliwe przymykały oczka. Liam stał kilka kroków ode mnie i patrzył na mnie uważnie.
Poczułam, że coś zaczęło mnie uderzać w tyłek. Odwróciłam się i zobaczyłam kozę drapiącą się o mój boski tyłek. Liam zaczął się śmiać.
Spojrzałam na niego morderczo i pomiziałam starą kozę między spiralnymi rogami.
- Meee!
Odwróciłam głowę z stronę meczącej kózki. Była mała i cała czarna.
- Meee! - znów zameczała.
Nie mogłam się powstrzymać.
- Mee! - odpowiedziałam jej, starsze kozy poszły jeść siano.
- Meeee! - zameczała koza robiąc kilka kroków w moją stronę.
- Mee! - odpowiedziałam jej, a ona przybiegła do mnie i wtuliła we mnie swój łeb.
Chłopak spojrzał na mnie jak na wariatkę, ale po chwili znów zaczął się śmiać.
- No co? - zapytałam wstając, kozę trzymałam na rękach.
- Nic, idę do kucyka, moja kozia wariatko - odparł i poszedł.
Wzruszyłam ramionami. Zdążyłam wymiziać wszystkie kozy, kiedy Liam wrócił.
- Idziemy? - zapytał.
Zrobiłam podkowę z ust patrząc na niego błagalnie.
- Jesteśmy tu godzinę, Lucy.
- Dobrze... chodźmy...
Wziął mnie na ręce i się skrzywił.
- Na bogów - zaklął. - Cuchniesz kozim mlekiem i bobkami.

Kilka minut i byliśmy w jego pokoju.
- Idź weź prysznic, kózko - powiedział. Poszłam do jego łazienki. Umyłam się dokładnie.
***
Wyszłam w jego szlafroku.
Chłopak siedział na swoim łóżku. W pokoju panował półmrok. Nie przeszkadzało mi to, widziałam go dokładnie. Spojrzał na mnie, a ja usiadłam obok niego i pocałowałam go.
- Ach, ten powiew świeżości  - zaśmiał się i pocałował mnie.
Światło zachodzącego słońca ledwie przedostawało się przez zasłony.
Spojrzał na mnie uważnie.
- Masz ty coś pod szlafrokiem?
- Nie - odparłam.
Zamruczał i spojrzał na mnie niegrzecznie.
Pocałowałam go z pełną namiętnością. Dotknął mojego nagiego uda.
- Mmm... gładkie - uśmiechnął się nonszalancko.
Odwzajemniłam uśmiech i znów połączyłam nasze wargi. Zanim się zoriętowałam siedziałam na jego kolanach. Trzymałam moje ręce na jego barkach, a on swoje dłonie wsunął w moje włosy. Po chwili wyciągnął jedną i objął mnie nią w tali, drugą też wyciągnął z moich wilgotnych kłaków i przerzucił moje włosy na jedną stronę.
- Mogę cię ugryźć? - wyszeptał.
- Tak - odszepnęłam patrząc w jego oczy.

Liam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz