sobota, 18 kwietnia 2015

Od Jeff cd Mary

- Na Cmentarz - odparłem. Spojrzała na mnie jak na wariata, ale uśmiechnąłem się. - Cmentarz? - powtórzyła zdziwiona niepewnym głosem. - Tak. - No dobra... tylko kwiaty wstawię do wazony... - zrobiła to co powiedziała i już po kilku minutach byliśmy w drodze na Cmentarz. Szliśmy ścieżką przy lesie. - Czemu akurat idziemy na cmentarz? - zapytała. Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. - Chyba nie masz tam przygotowanej krypty... - Nie bądź śmieszna - powiedziałem sucho. - Nie myśl, że chcę cię zabić czy coś. Czemu miałbym wbijać kołek w serce dziewczynie, która mi się podoba, hę? Oniemiała zatrzymała się na chwilę, ale po chwili znów kierowaliśmy się w stronę Cmentarza. Skręciliśmy na ścieżkę idąca przez las. - Em... - odezwała się po kilku krokach. - Hmmm? - spojrzałem na nią. Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale zrezygnowała, kiedy zobaczyła gotycki budynek z szyldem ''Cmentarz''. No tak, pewnie chciała powiedzieć, że na cmentarz skręciliśmy za szybko, ale ja jej tam nie prowadziłem, tylko na Cmentarz. - Mimo, że tata dorabia jako grabarz, z zawodu patolog, ale prowadzi też tę kawiarnie... kiedyś należała do mojej mamy. Spuściła wzrok. Otworzyłem jej drzwi, by weszła a potem sam przez nie przeszedłem. Tak jak z zewnątrz tak i wewnątrz kawiarnia była urządzona na styl goth'ów. Pomieszczenie oświetlały niebieskie lampy w kształcie świeczników i promienie zachodzącego słońca. Okna czarne, ze szpiczastą górą. Meble czarno niebieskie i czarno czerwone. Barek stał po prawej stronie, a między nim, a oknami był mały stolik i czarny fotem, a nad nim portret kobiety ubranej w gotycką gorsetówkę ze spiętymi czarnymi włosami. - Wow - szepnęła. Za barkiem pojawił się Carol. - Witajcie - powiedział bez entuzjazmu. - Och, witaj Jeff, ta urocza dama to...? - Mary - przedstawiła się blademu chłopakowi, pewnie już wyczuła w nim pół wampira. Usiedliśmy przy stoliku w boksie z kanapą w kącie kawiarni. Skinąłem porozumiewawczo na Carola, a ten zniknął w drzwiach prowadzących do kuchni, po chwili wrócił i zaczął mieszać jakieś drinki. - Jak ci się tu podoba? - zapytałem. - Ładny lokal - odparła. - Ale myślałam, że na serio prowadzisz mnie na jakiś cmentarz przepełniony zapachem rozkładających się ciał. Zaśmiałem się cicho. - Carol też to proponował, bym cię tam zaprowadził. Barman spojrzał na mnie przenikliwie. - Trochę tu pusto - stwierdziła dziewczyna. - Zazwyczaj jest tu więcej ludzi po zmroku. Za dnia lokal jest zamknięty, bo nie opłaca się go otwierać za dnia. - Klienci to stworzenia nocy? - Też... no i goth'ci... i zwykli ludzie-fani mroku. - Co to za cytaty? - zapytała. - Wchodząc zauważyłam, że są na każdym stole. - Kiedyś były to cytaty dawnych poetów, ale kiedy moja matka spotkała tatę wymieniła stoły na te z wygrawerowanymi jego cytatami, którymi raczył ją, gdy tu przychodził. Na naszym pisało ,, Grabarz to nie człowiek, to odłam rasy shinigami''. - Mówił mi, że powiedział to, gdy mama powiedziała ,, Jak na człowieka, który nie jest goth'em ani fanem okultyzmów jesteś strasznie blady'' - uśmiechnąłem się pod nosem. Carol postawił przed nami dwa różowo czerwone drinki. - Co to? - zapytała dziewczyna biorąc łyk. - Pyszne. - Pocałunek mroku - odparł lodowatym głosem Carol i spojrzał na mnie. - Nie zapomnij o swojej zmianie w piątek i sobotę. - Pamiętam, będę - mruknąłem. - I nie zapomnij o wizycie w szpitalu. - Pamiętam - odparłem. - Udanej randki - powiedział i wrócił za bar, gdzie siedział już jakiś wampir i czarodziejka. - Szpital? - spenetrowała mnie wzrokiem. - Idę po krew w woreczkach. Mamy układ ze szpitalem. - Pracujesz tu? - zapytała. - W weekendy - odparłem. Zamyśliła się. - Krew ''z puszki'' nie jest smaczna. - Z drinkiem jest - odparłem patrząc na nią znacząco, kiedy brałem łyk drinka. Spojrzała na swój napój. Czyżby nie wyczuła za pierwszym razem? A może pomyślała, że to świeża krew? Nieważne. - Ktoś na nas patrzy - szepnęła. Podążyłem wzrokiem za jej wzrokiem... patrzyła na mężczyznę siedzącym w rogu niedaleko barku, pod portretem. - Ten z czarnymi włosami i tęczówkami wyglądający jakby nigdy się nie uśmiechał? Kiwnęła głową. Carol postawił przed nami dwa kawałki fioletowo czarnego ciasta, naturalnie barwionego owocami. - Nie zauważyłem, kiedy przyszedł - szepnąłem pod nosem. - Ten mężczyzna siedzący pod portretem mojej matki to mój ojciec. Mary?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz